Bóg działa – podziel się swoim świadectwem!
Świadectwo jest publicznym potwierdzeniem działania Boga w Twoim życiu.
Należy je napisać wyłącznie na Chwałę Bożą. Świadectwo powinno odnosić się bezpośrednio do osobistego doświadczenia działania Boga, bez zbędnych dygresji. Prosimy, aby tekst był konkretny i zwięzły – kilkanaście zdań wystarczy. Wszelkie błędy językowe oraz literówki zostaną skorygowane przed publikacją. |
Świadectwa proszę wysyłać na adres e-mail:
[email protected] |
2021 – 2022
Renata S.
1. Moja 8-letnia córka Marysia bardzo się rozchorowała, kilkukrotnie dzwoniono do mnie ze szkoły, że wymiotuje i boli ją główka, więc ostatecznie zapisałam się na wizytę, ale wyznaczono mi ją za kilka miesięcy, więc postanowiłam skorzystać z SORu i dostałyśmy się szybko do szpitala, gdzie zdiagnozowano w pierwszej kolejności guz, ale w późniejszych badaniach okazało się, że są to torbiele podpajęczynkowe. Naciskały one na mózg i powodowały uciążliwy ból i wymioty. Wówczas poprosiłam Grzegorza o modlitwę w tej intencji do Pana Jezusa i sama także się modliłam wraz z całą rodziną. Otrzymałam informację, iż Pan Jezus przekazał, że wszystko będzie dobrze, ale mamy trwać na modlitwie i tak też się stało. Po kilku dosłownie tygodniach choroba ustała, torbiele po badaniach są w stanie zaniku. Jestem ogromnie wdzięczna Panu Jezusowi Królowi Polski za okazaną łaskę zdrowia córeczki i Grzegorzowi za tak wielką pomoc i wsparcie w modlitwie.
2. Moja szwagierka ciężko zachorowała na nowotwór płuc – dokładnie był to guz złośliwy na płucach, który był już nieoperacyjny, a lekarze nie dawali żadnych szans na życie. Był to okres wakacji, prawdopodobnie lipiec. Jej córka jest doktorem nauk medycznych wysoko wyspecjalizowanych technologii w tej dziedzinie i powiedziała, iż ciężko będzie jej mamie wyjść z tak zaawansowanej choroby, iż jest to po ludzku patrząc nie możliwe. Wszyscy w rodzinie nastawieni byli na najgorsze. Uruchomiła wszystkie swoje znajomości w środowisku medycznym. My w rodzinie zaczęliśmy się modlić z wiarą zgodnie z informacją przekazaną przez Grzegorza – Koronką do Pana Jezusa Króla Polski. Także poprosiliśmy braci Wróblewskich o modlitwę. Trwała ona do listopada 2022 roku, gdy otrzymałam telefon od szwagierki, że się czuje dużo lepiej i jest przekonana, iż to Pan Jezus jej pomógł. Jesteśmy przekonani, iż była to interwencja Jezusa Chrystusa Króla Polski. Stan zdrowia drastycznie się poprawił i wróciła do pełni sił i zdrowia. Lekarze nie wiedzą jak to możliwe, ale my jako rodzina wiemy, kto się zajął jej zdrowiem.
Chwała Ci Jezu Chryste Królu Polski!!!
1. Moja 8-letnia córka Marysia bardzo się rozchorowała, kilkukrotnie dzwoniono do mnie ze szkoły, że wymiotuje i boli ją główka, więc ostatecznie zapisałam się na wizytę, ale wyznaczono mi ją za kilka miesięcy, więc postanowiłam skorzystać z SORu i dostałyśmy się szybko do szpitala, gdzie zdiagnozowano w pierwszej kolejności guz, ale w późniejszych badaniach okazało się, że są to torbiele podpajęczynkowe. Naciskały one na mózg i powodowały uciążliwy ból i wymioty. Wówczas poprosiłam Grzegorza o modlitwę w tej intencji do Pana Jezusa i sama także się modliłam wraz z całą rodziną. Otrzymałam informację, iż Pan Jezus przekazał, że wszystko będzie dobrze, ale mamy trwać na modlitwie i tak też się stało. Po kilku dosłownie tygodniach choroba ustała, torbiele po badaniach są w stanie zaniku. Jestem ogromnie wdzięczna Panu Jezusowi Królowi Polski za okazaną łaskę zdrowia córeczki i Grzegorzowi za tak wielką pomoc i wsparcie w modlitwie.
2. Moja szwagierka ciężko zachorowała na nowotwór płuc – dokładnie był to guz złośliwy na płucach, który był już nieoperacyjny, a lekarze nie dawali żadnych szans na życie. Był to okres wakacji, prawdopodobnie lipiec. Jej córka jest doktorem nauk medycznych wysoko wyspecjalizowanych technologii w tej dziedzinie i powiedziała, iż ciężko będzie jej mamie wyjść z tak zaawansowanej choroby, iż jest to po ludzku patrząc nie możliwe. Wszyscy w rodzinie nastawieni byli na najgorsze. Uruchomiła wszystkie swoje znajomości w środowisku medycznym. My w rodzinie zaczęliśmy się modlić z wiarą zgodnie z informacją przekazaną przez Grzegorza – Koronką do Pana Jezusa Króla Polski. Także poprosiliśmy braci Wróblewskich o modlitwę. Trwała ona do listopada 2022 roku, gdy otrzymałam telefon od szwagierki, że się czuje dużo lepiej i jest przekonana, iż to Pan Jezus jej pomógł. Jesteśmy przekonani, iż była to interwencja Jezusa Chrystusa Króla Polski. Stan zdrowia drastycznie się poprawił i wróciła do pełni sił i zdrowia. Lekarze nie wiedzą jak to możliwe, ale my jako rodzina wiemy, kto się zajął jej zdrowiem.
Chwała Ci Jezu Chryste Królu Polski!!!
Wiesław B.
Chciałem napisać o świadectwie, jakie dał mój przyjaciel Jerzy z Bierunia. Sam biorę udział w procesji w Katowicach (z panią Marzeną), ale mój przyjaciel Jerzy ma bliżej do Jankowic. Tydzień temu w niedzielę 31. października brał udział w procesji w Jankowicach, podczas której doszło do niezwykłego wydarzenia. Tak to przedstawił w swojej relacji, cyt.:
„Pod koniec modlitwy wszyscy odczuliśmy silny powiew wiatru i intensywny zapach kwiatów. Gdy po modlitwie wstaliśmy, jedna z pań dalej klęczała, łzy spływały po jej policzkach i widać było, że jest w szoku. Po jakiejś chwili, gdy doszła do siebie opowiedziała, że widziała jak nad nimi otwiera się niebo. Zobaczyła Oko, białą gołębicę, Jezusa i Maryję ubranych w białe szaty oraz anioła z mieczem w ręku. Anioł zszedł na ziemię, wbił miecz w ziemię i przyklękną na jedno kolano. Potem zszedł Pan Jezus z Maryją i przeszli między modlącymi się ludźmi każdemu błogosławiąc. Całe zdarzenie trwało ok. 1 minuty, po czym utworzył się jakby wir powietrza, który zabrał Pana Jezusa, NMP i anioła do nieba, które następnie się zamknęło.”
Widać, że jest to piękne świadectwo tego, że Niebo czuwa nad nami i że błogosławi wszystkim modlącym się w tego typu modlitewnych spotkaniach. Po procesji udali się do miejscowej parafii, gdzie przekazali to świadectwo miejscowemu proboszczowi. Proboszcz wysłuchaj ich, a nawet ich pobłogosławił, ale niestety nie wszczął żadnego postępowania, nie poprosił o świadectwa na piśmie ani nie zanotował personaliów uczestników procesji.
Niestety stan duchowieństwa w Polsce jest taki jaki jest. Hierarchia naszego Kościoła zdradziła naród polski popierając rząd w walce z pandemią covid-19, a tak naprawdę pod pozorem tej walki zniewoleniem narodu polskiego i zniszczeniem naszej wiary (maseczki w kościołach oraz heretycki sakrament Komunii na rękę). Nie dziwmy się zatem, że Pan Jezus i NMP apelują do ludzi świeckich o ratowanie naszego kraju, Polski, ostatniego chyba kraju katolickiego na świecie. Znaleźli się na szczęście ludzie dobrej woli, którzy nie patrząc na pogodę uczestniczą w tych modlitwach i procesjach, czym zjednują dla naszego kraju Łaski Boże i błogosławieństwo. Czy będzie ono wystarczające dla uratowania naszej ojczyzny, nie wiadomo, bo walka duchowa cały czas trwa.
PS. Po procesji zawsze modlimy się dodatkowo za wszystkich polskich proroków i kapłanów.
Serdecznie pozdrawiam i życzę dalszych Błogosławieństw Bożych. Oby Bóg nas błogosławił.
Chciałem napisać o świadectwie, jakie dał mój przyjaciel Jerzy z Bierunia. Sam biorę udział w procesji w Katowicach (z panią Marzeną), ale mój przyjaciel Jerzy ma bliżej do Jankowic. Tydzień temu w niedzielę 31. października brał udział w procesji w Jankowicach, podczas której doszło do niezwykłego wydarzenia. Tak to przedstawił w swojej relacji, cyt.:
„Pod koniec modlitwy wszyscy odczuliśmy silny powiew wiatru i intensywny zapach kwiatów. Gdy po modlitwie wstaliśmy, jedna z pań dalej klęczała, łzy spływały po jej policzkach i widać było, że jest w szoku. Po jakiejś chwili, gdy doszła do siebie opowiedziała, że widziała jak nad nimi otwiera się niebo. Zobaczyła Oko, białą gołębicę, Jezusa i Maryję ubranych w białe szaty oraz anioła z mieczem w ręku. Anioł zszedł na ziemię, wbił miecz w ziemię i przyklękną na jedno kolano. Potem zszedł Pan Jezus z Maryją i przeszli między modlącymi się ludźmi każdemu błogosławiąc. Całe zdarzenie trwało ok. 1 minuty, po czym utworzył się jakby wir powietrza, który zabrał Pana Jezusa, NMP i anioła do nieba, które następnie się zamknęło.”
Widać, że jest to piękne świadectwo tego, że Niebo czuwa nad nami i że błogosławi wszystkim modlącym się w tego typu modlitewnych spotkaniach. Po procesji udali się do miejscowej parafii, gdzie przekazali to świadectwo miejscowemu proboszczowi. Proboszcz wysłuchaj ich, a nawet ich pobłogosławił, ale niestety nie wszczął żadnego postępowania, nie poprosił o świadectwa na piśmie ani nie zanotował personaliów uczestników procesji.
Niestety stan duchowieństwa w Polsce jest taki jaki jest. Hierarchia naszego Kościoła zdradziła naród polski popierając rząd w walce z pandemią covid-19, a tak naprawdę pod pozorem tej walki zniewoleniem narodu polskiego i zniszczeniem naszej wiary (maseczki w kościołach oraz heretycki sakrament Komunii na rękę). Nie dziwmy się zatem, że Pan Jezus i NMP apelują do ludzi świeckich o ratowanie naszego kraju, Polski, ostatniego chyba kraju katolickiego na świecie. Znaleźli się na szczęście ludzie dobrej woli, którzy nie patrząc na pogodę uczestniczą w tych modlitwach i procesjach, czym zjednują dla naszego kraju Łaski Boże i błogosławieństwo. Czy będzie ono wystarczające dla uratowania naszej ojczyzny, nie wiadomo, bo walka duchowa cały czas trwa.
PS. Po procesji zawsze modlimy się dodatkowo za wszystkich polskich proroków i kapłanów.
Serdecznie pozdrawiam i życzę dalszych Błogosławieństw Bożych. Oby Bóg nas błogosławił.
Pan Jezus: „Świadectwo jest prawdziwe, lecz nie wszyscy widzą i słyszą tak samo. Niektórzy w ogóle nie widzą i nie czują.”
Justyna Z.
Chciałabym podzielić się z wami krótkim świadectwem - na chwałę naszego Króla Polski Jezusa Chrystusa.
Na orędzia trafiłam niedawno. Myślę, że to dzięki ogromnej łasce Bożej i miłosierdziu Bożemu. Orędzia są prawdziwe i ja wierzę w ich treść całym sercem. Jestem mamą tragicznie zamordowanego Tomusia Valva (Thomas Valva) z Nowego Jorku. Możecie poczytać o naszej historii na portalach amerykańskich, polskich również.
Sprawa moich dzieci była nie do rozwiązania na ludzki rozum ze względu na ogromną korupcję i wysoko postawione osoby zaangażowane w prześladowanie i handel moimi dziećmi, za co ich ojciec wraz ze swoją kobietą dostawali ogromne pieniądze. Jednak Bóg w Swoim przeogromnym miłosierdziu wysłuchał naszych modlitw i zabrał do Siebie Tomusia, ratując życie jego braciom. Teraz są bezpieczni i modlitwa powoli goi ich rany. To, co przeszli, nie byłby w stanie wytrzymać nawet dorosły człowiek.
Prosiłam Pana Jezusa o jakiś znak, potwierdzenie, że to, co czytam w orędziach, jest prawdą. Odpowiedź przyszła bardzo szybko. Mój najmłodszy synek, Andrzejek miał sen, w którym ukazał mu się Tomuś. Według relacji Andrzejka Tomuś został wysłany przez Pana Boga, aby nas ostrzec, byśmy wracali do Polski, bo tylko tam będzie bezpiecznie. Pan Jezus przyjdzie szybciej niż się spodziewamy i wszyscy zmarli o tym wiedzą. Próbują ostrzec swoich bliskich żyjących, ale ci zwodzeni przez złe duchy nie chcą słuchać. Tomuś mówił, że jest w niebie, a Msze św. gregoriańskie, które zamówiliśmy za jego duszę, pomogły innym zmarłym dostać się do nieba. Mówił też, że tu go nie zobaczymy, ale w Nowym Świecie – tak. Tomuś przestrzegał też, by robić zapasy wody i żywności. Mówił, że Pan Bóg podzieli świat na wiele części, powstaną nowe lądy, a Polska będzie najbardziej chroniona. Ameryka zginie od ognia, bo grzechy tamtejszych ludzi urosły do nieba. Na koniec Tomuś pokazał Andrzejkowi Nowy Świat i był przecudowny. Zapytałam go, co robili ludzie w Nowym Świecie. On odpowiedział: „Jak mama – modlili się i chwalili Boga.”
Kochani, nie traćcie wiary i nie wątpcie w treść tych orędzi. To ogromne miłosierdzie Boga, że dał nam je poznać.
Z Panem Bogiem.
Proszę o modlitwę za Tomusia, jego braci i naszą rodzinę. Bóg zapłać.
Chciałabym podzielić się z wami krótkim świadectwem - na chwałę naszego Króla Polski Jezusa Chrystusa.
Na orędzia trafiłam niedawno. Myślę, że to dzięki ogromnej łasce Bożej i miłosierdziu Bożemu. Orędzia są prawdziwe i ja wierzę w ich treść całym sercem. Jestem mamą tragicznie zamordowanego Tomusia Valva (Thomas Valva) z Nowego Jorku. Możecie poczytać o naszej historii na portalach amerykańskich, polskich również.
Sprawa moich dzieci była nie do rozwiązania na ludzki rozum ze względu na ogromną korupcję i wysoko postawione osoby zaangażowane w prześladowanie i handel moimi dziećmi, za co ich ojciec wraz ze swoją kobietą dostawali ogromne pieniądze. Jednak Bóg w Swoim przeogromnym miłosierdziu wysłuchał naszych modlitw i zabrał do Siebie Tomusia, ratując życie jego braciom. Teraz są bezpieczni i modlitwa powoli goi ich rany. To, co przeszli, nie byłby w stanie wytrzymać nawet dorosły człowiek.
Prosiłam Pana Jezusa o jakiś znak, potwierdzenie, że to, co czytam w orędziach, jest prawdą. Odpowiedź przyszła bardzo szybko. Mój najmłodszy synek, Andrzejek miał sen, w którym ukazał mu się Tomuś. Według relacji Andrzejka Tomuś został wysłany przez Pana Boga, aby nas ostrzec, byśmy wracali do Polski, bo tylko tam będzie bezpiecznie. Pan Jezus przyjdzie szybciej niż się spodziewamy i wszyscy zmarli o tym wiedzą. Próbują ostrzec swoich bliskich żyjących, ale ci zwodzeni przez złe duchy nie chcą słuchać. Tomuś mówił, że jest w niebie, a Msze św. gregoriańskie, które zamówiliśmy za jego duszę, pomogły innym zmarłym dostać się do nieba. Mówił też, że tu go nie zobaczymy, ale w Nowym Świecie – tak. Tomuś przestrzegał też, by robić zapasy wody i żywności. Mówił, że Pan Bóg podzieli świat na wiele części, powstaną nowe lądy, a Polska będzie najbardziej chroniona. Ameryka zginie od ognia, bo grzechy tamtejszych ludzi urosły do nieba. Na koniec Tomuś pokazał Andrzejkowi Nowy Świat i był przecudowny. Zapytałam go, co robili ludzie w Nowym Świecie. On odpowiedział: „Jak mama – modlili się i chwalili Boga.”
Kochani, nie traćcie wiary i nie wątpcie w treść tych orędzi. To ogromne miłosierdzie Boga, że dał nam je poznać.
Z Panem Bogiem.
Proszę o modlitwę za Tomusia, jego braci i naszą rodzinę. Bóg zapłać.
Sylwia z Lubelszczyzny
Niech Będzie Pochwalony Jezus Chrystus Król Polski.
Jestem Sylwia, mam 30 lat i pochodzę z Lubelszczyzny. Łaskę nawrócenia otrzymałam w 2017 roku. Zaczęło się to tak:
Pewnego dnia poczułam wielką pustkę... Zaczęły pojawiać się pytania, co się dzieje i szukanie odpowiedzi. Miałam wówczas „fajne” życie, męża, rodzinę, zawsze była u nas zgoda i miłość, własny dom, pieniądze. Ale... ja leciałam w dół! Z dnia na dzień straciłam sens życia i nie umiałam sobie odpowiedzieć, co się dzieje. Pustka w sercu się pogłębiała. Zacznę od tego, że zawsze chodziłam do Kościoła, ale tak naprawdę nie wierzyłam w to, że Chrystus jest obecny podczas Eucharystii czy w Najświętszym Sakramencie. Chodziłam z obowiązku katolika. Pamiętam, jak natrafiłam na kanale YouTube na film „Proroctwo”. Później na filmy Grzegorza z kanału „Wposłudze”, kazania księdza Chmielewskiego, Glasa, Olszewskiego, Pawlukiewicza, Skrzypczaka, ojca Pelanowskiego... Następnie natrafiłam na stronę Przymierze Miłości Bożej. Bóg powoli otwierał moje serce, umysł i oczy! Zaczęłam się modlić, żyć Bogiem i dla Niego. Doznałam uzdrowienia fizycznego i psychicznego z nałogu. Zobaczyłam całą obłudę mojego życia. Rok temu zostałam Niewolnikiem Trójcy Przenajświętszej i Matki Bożej wg świętego Ludwika. Przystąpiłam do spowiedzi generalnej i Komunię przyjmuję po Bożemu. Chociaż często upadam, to się podnoszę, bo my nie możemy się poddawać. Jest dużo walki duchowej w moim życiu, szczególnie, jeśli chodzi o modlitwę, ale ufam i wierzę i wiem, że Pan Bóg jest najważniejszy i bez Niego nie ma niczego!
Dziękuję za stworzenie i prowadzenie strony, Mała Iskro. Bóg zapłać.
Bóg zapłać naszym kochanym prorokom i wszystkim ludziom dobrej woli.
Dziękuję wszystkim złączonym w Przymierzu Miłości Bożej.
Bóg zapłać.
Niech Będzie Pochwalony Jezus Chrystus Król Polski.
Jestem Sylwia, mam 30 lat i pochodzę z Lubelszczyzny. Łaskę nawrócenia otrzymałam w 2017 roku. Zaczęło się to tak:
Pewnego dnia poczułam wielką pustkę... Zaczęły pojawiać się pytania, co się dzieje i szukanie odpowiedzi. Miałam wówczas „fajne” życie, męża, rodzinę, zawsze była u nas zgoda i miłość, własny dom, pieniądze. Ale... ja leciałam w dół! Z dnia na dzień straciłam sens życia i nie umiałam sobie odpowiedzieć, co się dzieje. Pustka w sercu się pogłębiała. Zacznę od tego, że zawsze chodziłam do Kościoła, ale tak naprawdę nie wierzyłam w to, że Chrystus jest obecny podczas Eucharystii czy w Najświętszym Sakramencie. Chodziłam z obowiązku katolika. Pamiętam, jak natrafiłam na kanale YouTube na film „Proroctwo”. Później na filmy Grzegorza z kanału „Wposłudze”, kazania księdza Chmielewskiego, Glasa, Olszewskiego, Pawlukiewicza, Skrzypczaka, ojca Pelanowskiego... Następnie natrafiłam na stronę Przymierze Miłości Bożej. Bóg powoli otwierał moje serce, umysł i oczy! Zaczęłam się modlić, żyć Bogiem i dla Niego. Doznałam uzdrowienia fizycznego i psychicznego z nałogu. Zobaczyłam całą obłudę mojego życia. Rok temu zostałam Niewolnikiem Trójcy Przenajświętszej i Matki Bożej wg świętego Ludwika. Przystąpiłam do spowiedzi generalnej i Komunię przyjmuję po Bożemu. Chociaż często upadam, to się podnoszę, bo my nie możemy się poddawać. Jest dużo walki duchowej w moim życiu, szczególnie, jeśli chodzi o modlitwę, ale ufam i wierzę i wiem, że Pan Bóg jest najważniejszy i bez Niego nie ma niczego!
Dziękuję za stworzenie i prowadzenie strony, Mała Iskro. Bóg zapłać.
Bóg zapłać naszym kochanym prorokom i wszystkim ludziom dobrej woli.
Dziękuję wszystkim złączonym w Przymierzu Miłości Bożej.
Bóg zapłać.
Paulina B.
Szczęść Boże, drodzy bracia i siostry! Chcę podzielić się z wami swoim świadectwem wiary.
Mam na imię Paulina, mam 25 lat, jestem mężatką od 5 lat i mamą trojga dzieci. Pochodzę z ubogiej rodziny. Moi rodzice i rodzeństwo są katolikami niepraktykującymi, ja też taka byłam. Nie raz uczęszczałam do kościoła, jak mnie siostra zabrała. Gdy miałam 9 lat, trafiłam z bratem do domu dziecka. Trafiliśmy tam, ponieważ źle się uczyliśmy i mieliśmy w domu złe warunki. W domu dziecka było nam ciężko, z dala od rodziny, nie raz odwiedzali nas rodzice i starsze rodzeństwo. Gdy miałam 10 lat, potrącił mnie samochód. Miałam złamaną nogę i podbite oko. Kości w nodze piekły i wyszły na wierzch. Musiałam nauczyć się chodzić od nowa. Do dziś została mi wielka dziura, wygląda jakby pies wyżarł mi kawałek mięśnia i skóry. Moje popełnione grzechy zaczęły się, gdy miałam 13 lat. W wieku 13 lat mój brat został przeniesiony do innej placówki. Poczułam się sama, niechciana. Moja rodzina przestała mnie odwiedzać. W tym momencie zaczęło się moje staczanie w otchłań.
Zaczęłam zanurzać się w kłamstwa, które podsuwał mi szatan. Współżyłam z mężczyznami. Czułam się dla kogoś ważna, że ktoś się mną interesuje. Uciekłam z domu dziecka, ponieważ nie mogłam sama jeździć do domu, rodzina musiała przyjeżdżać, by podpisać przepustkę. Mojej rodziny nie było stać, aby płacić za bilety i mieli własne rodziny. Tata był alkoholikiem, a mama nie pracowała. Czekałam na piątek, że ktoś przyjedzie, bym mogła pojechać do domu, za którym tęskniłam. Ale nikt nie przyjechał. Chciałam całą tę żałość, którą miałam w sobie, całą złość, odepchniecie od rodziny, pozostawienie przez nich gdzieś zapomnieć, wyrzucić ich z życia. Chciałam wmówić sobie, że jestem sama, że mogę robić, co chce. Jak pierwszy raz zasmakowałam tego świata, poczułam spokój, ale on był tylko czasowo. W gimnazjum pierwszy raz zasmakowałam alkoholu, który wydawał mi się ukojeniem na moje troski.
Pewnego dnia tak upiłam się ze znajomymi, że straciłam pamięć. Pamiętam tylko urywki. Moja siostra dołączyła do mnie do domu dziecka i to ona znalazła mnie pijaną na ławce w parku. Zaprowadziła mnie do domu dziecka, wezwano policję i przewieziono mnie do szpitala na wytrzeźwienie. Chciałam zaimponować znajomym, że nie jestem sztywna jak inni. Nic nie stało mi na przeszkodzie, byłam panią swego życia. Nie interesowało mnie, jakie mogę ponieść konsekwencje. Założyłam się z koleżankami, że ukradnę coś ze sklepu. Chciałam im pokazać, co umiem, chciałam być jak one. Uciekałam ze szkoły, lekcje mnie nudziły, nic tam się nie działo. Moje stoczenie dojechało do 15 lat.
W lutym 2013 roku miałam swoją pierwszą rozprawę w sądzie. Sąd orzekł, że przenosi mnie do innego ośrodka, szkolno-wychowawczego, gdzie były same dziewczyny i tylko tam można mieć przepustkę za dobre sprawowanie. Zmieniłam się dzięki temu. Gdyby nie inna placówka, byłabym bezdomna lub bym nie żyła. Przyjeżdżałam co 3, 5-6 miesięcy do domu dziecka. Gdy miałam 18 lat, opuściłam ośrodek. Po paru miesiącach od powrotu do domu dziecka usamodzielniłam się. Zamieszkałam u siostry, ale nie na długo. Wyprowadziłam się do Warszawy.
W Warszawie poznałam mojego męża. Po paru miesiącach chodzenia ze sobą przeprowadziłam się do niego. Zaszłam w ciążę, potem w drugą i trzecią. Przy trzeciej miałam komplikacje przy porodzie. Bałam się umrzeć. Nie tego, że zostawię dzieci, tylko że przez swoje grzechy pójdę do piekła. Przy porodzie prosiłam Boga, aby mnie uratował. Zostałam tutaj na ziemi. Dziękuję Bogu za to, że obdarował mnie rodziną, bo jestem, jak to się mówi: "kurą domową". Siedzę w domu i nie mam czasu, aby mieć znajomych, z którymi bym się spotykała. Mój czas poświęcam teraz rodzinie i duchowemu dokształcaniu się.
Babcia natrafiła na Grzegorza z Leszna i panią Ewę. Nawróciłam się dzięki prorokom. Czytając przekazy, mam radość w sercu.
Dziękuję Bogu, że dał mi drugą szansę na poprawę swojego życia. Dziękuję za to, że dał proroków i grupę Przymierze Miłości Bożej. Dziękuję za to, że mogę przygotować się na przyjście Jezusa.
Szczęść Boże, drodzy bracia i siostry! Chcę podzielić się z wami swoim świadectwem wiary.
Mam na imię Paulina, mam 25 lat, jestem mężatką od 5 lat i mamą trojga dzieci. Pochodzę z ubogiej rodziny. Moi rodzice i rodzeństwo są katolikami niepraktykującymi, ja też taka byłam. Nie raz uczęszczałam do kościoła, jak mnie siostra zabrała. Gdy miałam 9 lat, trafiłam z bratem do domu dziecka. Trafiliśmy tam, ponieważ źle się uczyliśmy i mieliśmy w domu złe warunki. W domu dziecka było nam ciężko, z dala od rodziny, nie raz odwiedzali nas rodzice i starsze rodzeństwo. Gdy miałam 10 lat, potrącił mnie samochód. Miałam złamaną nogę i podbite oko. Kości w nodze piekły i wyszły na wierzch. Musiałam nauczyć się chodzić od nowa. Do dziś została mi wielka dziura, wygląda jakby pies wyżarł mi kawałek mięśnia i skóry. Moje popełnione grzechy zaczęły się, gdy miałam 13 lat. W wieku 13 lat mój brat został przeniesiony do innej placówki. Poczułam się sama, niechciana. Moja rodzina przestała mnie odwiedzać. W tym momencie zaczęło się moje staczanie w otchłań.
Zaczęłam zanurzać się w kłamstwa, które podsuwał mi szatan. Współżyłam z mężczyznami. Czułam się dla kogoś ważna, że ktoś się mną interesuje. Uciekłam z domu dziecka, ponieważ nie mogłam sama jeździć do domu, rodzina musiała przyjeżdżać, by podpisać przepustkę. Mojej rodziny nie było stać, aby płacić za bilety i mieli własne rodziny. Tata był alkoholikiem, a mama nie pracowała. Czekałam na piątek, że ktoś przyjedzie, bym mogła pojechać do domu, za którym tęskniłam. Ale nikt nie przyjechał. Chciałam całą tę żałość, którą miałam w sobie, całą złość, odepchniecie od rodziny, pozostawienie przez nich gdzieś zapomnieć, wyrzucić ich z życia. Chciałam wmówić sobie, że jestem sama, że mogę robić, co chce. Jak pierwszy raz zasmakowałam tego świata, poczułam spokój, ale on był tylko czasowo. W gimnazjum pierwszy raz zasmakowałam alkoholu, który wydawał mi się ukojeniem na moje troski.
Pewnego dnia tak upiłam się ze znajomymi, że straciłam pamięć. Pamiętam tylko urywki. Moja siostra dołączyła do mnie do domu dziecka i to ona znalazła mnie pijaną na ławce w parku. Zaprowadziła mnie do domu dziecka, wezwano policję i przewieziono mnie do szpitala na wytrzeźwienie. Chciałam zaimponować znajomym, że nie jestem sztywna jak inni. Nic nie stało mi na przeszkodzie, byłam panią swego życia. Nie interesowało mnie, jakie mogę ponieść konsekwencje. Założyłam się z koleżankami, że ukradnę coś ze sklepu. Chciałam im pokazać, co umiem, chciałam być jak one. Uciekałam ze szkoły, lekcje mnie nudziły, nic tam się nie działo. Moje stoczenie dojechało do 15 lat.
W lutym 2013 roku miałam swoją pierwszą rozprawę w sądzie. Sąd orzekł, że przenosi mnie do innego ośrodka, szkolno-wychowawczego, gdzie były same dziewczyny i tylko tam można mieć przepustkę za dobre sprawowanie. Zmieniłam się dzięki temu. Gdyby nie inna placówka, byłabym bezdomna lub bym nie żyła. Przyjeżdżałam co 3, 5-6 miesięcy do domu dziecka. Gdy miałam 18 lat, opuściłam ośrodek. Po paru miesiącach od powrotu do domu dziecka usamodzielniłam się. Zamieszkałam u siostry, ale nie na długo. Wyprowadziłam się do Warszawy.
W Warszawie poznałam mojego męża. Po paru miesiącach chodzenia ze sobą przeprowadziłam się do niego. Zaszłam w ciążę, potem w drugą i trzecią. Przy trzeciej miałam komplikacje przy porodzie. Bałam się umrzeć. Nie tego, że zostawię dzieci, tylko że przez swoje grzechy pójdę do piekła. Przy porodzie prosiłam Boga, aby mnie uratował. Zostałam tutaj na ziemi. Dziękuję Bogu za to, że obdarował mnie rodziną, bo jestem, jak to się mówi: "kurą domową". Siedzę w domu i nie mam czasu, aby mieć znajomych, z którymi bym się spotykała. Mój czas poświęcam teraz rodzinie i duchowemu dokształcaniu się.
Babcia natrafiła na Grzegorza z Leszna i panią Ewę. Nawróciłam się dzięki prorokom. Czytając przekazy, mam radość w sercu.
Dziękuję Bogu, że dał mi drugą szansę na poprawę swojego życia. Dziękuję za to, że dał proroków i grupę Przymierze Miłości Bożej. Dziękuję za to, że mogę przygotować się na przyjście Jezusa.