Przymierze Miłości Bożej
  • Główna
  • Intronizacja
  • Grupy modlitewne
  • Blog
    • Aktualności
    • Przekazy z Nieba
  • Świadectwa
  • Spis treści

Świadectwa

Bóg działa – podziel się swoim świadectwem!

Świadectwo jest publicznym potwierdzeniem działania Boga w Twoim życiu.
​Należy je napisać wyłącznie na Chwałę Bożą. Świadectwo powinno odnosić się bezpośrednio do osobistego doświadczenia działania Boga, bez zbędnych dygresji. Prosimy, aby tekst był konkretny i zwięzły – kilkanaście zdań wystarczy. Wszelkie błędy językowe oraz literówki zostaną skorygowane przed publikacją.
Świadectwa proszę wysyłać na adres e-mail:
[email protected]

2025

Mirosława P.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus Król Polski i Matka Boża Królowa Polski.

Dziękuję z całego serca Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu, Ojcu Synowi i Duchowi Świętemu i Tobie Najukochańsza Matuchno Boża za cud narodzin małej kruszynki mojej wnusi.
Kochani Przymierzanie, chciałabym złożyć świadectwo jak Bóg uratował moją małą iskierkę, kiedy córcia poszła do lekarza okazało się, że jest w ciąży, a brakowało jej parę dni by osiągnąć staż w pracy, a tu diagnoza lekarza, że ciąża zagrożona i tak było aż do dnia porodu. 
Razem trwaliśmy na modlitwie, a wraz z nami grupa modlitewna, za co składam im bardzo wielkie podziękowanie, że trwali do końca, do dnia porodu. Niech nasz Król i Bóg wam wynagrodzi za ten piękny dar serca. To jest również Wasza duchowa córunia. 
Niech będzie uwielbiony Bóg, który okazał nam tak wielkie swoje miłosierdzie, a maleństwo niech głosi chwałę Bogu swoim przyszłym życiem. 

Chwała Panu.

Piotrek

​Niech będzie pochwalony Pan Bóg w Trójcy Przenajświętszej i Matka Boża.
Chciałbym podzielić się pewnym świadectwem. Odkładałem je 3 miesiące, ponieważ nie wiedziałem od czego zacząć i na czym skończyć, aby uwzględnić jak najwięcej z tego ile Pan Jezus mi pomógł.
Otóż Pan tak pokierował moim życiem, że w 2021 roku znalazłem się na AGH-u, na kierunku Mechaniki i Budowy Maszyn. Z pewnych przyczyn mam uraz do wszystkiego co związane z mechaniką, motoryzacją itp. Z gimnazjum miałem również bardzo duże braki z fizyki, a tu była ona na poziomie rozszerzonym.
Tylko Samemu Bogu jest wiadome co tam przeszedłem. Nie było przedmiotu, który mnie zainteresował. Każdy wykład był walką, aby nie zasnąć. Audytoria były dla mnie panicznym stresem. Bóg także wtedy odsunął ode mnie wszystkich przyjaciół i znajomych. Te trzy i pół roku studiów inżynierskich, stały się dla mnie małym Biblijnym Wielkim Uciskiem.
 
Od początku towarzyszyła mi pewna duszyczka, przez którą Pan niósł mi pomoc. Osoba ta obiecała mi pomóc, jeśli pójdę razem z nią na ten kierunek. To, ile czasu i serca poświęciła wie tylko Bóg i my.
Jednak nawet pomimo tego chciałem zrezygnować. Co pół roku pisałem do osoby posiadającej dar lokucji, aby pytała Pana Jezusa o moją sytuację. Pan Jezus od początku mówił: Niech wytrwa. Mówił, że: Ma wolną wolę, lecz więcej zyska w Moich oczach, jeśli dotrwa do końca tego roku. Po 2 latach Pan Jezus powiedział: Ma wolną wolę, jeśli nie czuje się na siłach niech odejdzie, lecz jeśli zostanie Ja mu pomogę.
 
Pan zawsze kierował wydarzeniami tak, że udawały się CUDEM. Do dziś pamiętam pierwszy egzamin z chemii. Kartki były już rozłożone tekstem do dołu na wszystkich stolikach. Było 4 albo 5 grup. Gdy odwróciłem kartkę zobaczyłem, że dostałem dokładnie tę samą grupę, którą widziałem wcześniej gdzieś zupełnie "przypadkiem", a którą rozwiązywałem. Dzięki temu zdałem.
 
Egzamin z Termodynamiki. To było zaliczenie, na które pierwszy raz w życiu szedłem bez stresu. Byłem pewny, że go nie zdam – jak wszystkich kolokwiów w pierwszym terminie u tego profesora. Oczywiście nie odpuściłem i uczyłem się pół nocy oraz prosiłem Pana Jezusa o pomoc, lecz wątpiłem. Ostatecznie moja liczba punktów była 15 SETNYCH powyżej progu zdawalności.
Pamiętam jak wielokrotnie po godzinach i nocach nauki – dostawałem grupy, które były wręcz ułożone pode mnie, podczas gdy inni dostawali, jak to się żartobliwie przyjęło – "grupy śmierci".
 
Nie zapomnę też jak pewien doktor, u którego nie zdałbym kolokwium, zaprosił mnie i dwie inne osoby do restauracji na wspólne ocenianie. Podczas sprawdzania mojej pracy wszyscy wiedzieliśmy, że nie zdałem, lecz doktor prześledził ją i szybko powstawiał punkty w miejscach, gdzie ich być nie powinno. Dzięki temu zaliczyłem audytoria i mogłem podejść do egzaminu, którego nie będę nawet opisywał. Cud podobny do tych opisanych wcześniej.
 
Na pierwszym roku miałem postawę buntownika – cały czas chciałem zrezygnować. Na drugim roku dalej chciałem, lecz już starałem się szukać w tym Woli Bożej. Na trzecim roku i ostatniej połówce odpuściłem już niemal całkiem bunt. Pogubiłem się w tym jak Bóg wszystkim kieruje. Miałem już tylko w sercu – Niech się dzieje Twoja Wola Boże. Dla Ciebie Tu jestem. Jak chcesz żebym wyleciał choćby i z ostatniego, siódmego semestru – niech tak się dzieje.
Nie myślcie, że była to kwestia przyzwyczajenia. Nic się nie zmieniło z rzeczy, które opisałem na początku, z wyjątkiem mojego podejścia do Woli Bożej.
 
Ostatnia część – pisanie pracy inżynierskiej, egzamin inżynierski oraz obrona pracy.
Pan pomógł mi przez wspomnianą wcześniej duszyczkę. Osoba ta wielokrotnie podczas studiów mówiła, że jeśli ma mi z czymś pomóc to z łatwością jej to przychodzi. Z kolei, gdy w grę nie wchodziła pomoc dla mnie – przychodziło jej to trudniej. Finalnie praca inżynierska została ukończona, a mój promotor był z niej bardzo zadowolony.
W międzyczasie był jeszcze egzamin ze wszystkich semestrów. Uczyłem się do niego ponad tydzień, codziennie po 10-12 godzin. Cały czas zapraszałem Pana Jezusa, aby uczył się razem ze mną i On faktycznie był! Na egzaminie miałem też pod koszulą koszulkę Pana Jezusa Króla Polski. Gdy podczas pisania zostało mi 5 pytań, w których musiałem "strzelać", Pan Jezus Sam mnie uspokajał.
Ostatecznie egzamin inżynierski zdałem na 5.0...
 
Nadszedł też dzień obrony pracy inżynierskiej. Zakładałem też opcję, że z Woli Bożej się nie obronię. Co by nie było – przyjąłem. Powiedziałem: Jezu, przecież tylko i wyłącznie dla Ciebie tu jestem. Nie chcę żadnych papierów i dyplomów. Chcę tylko Twej Woli.
Jak przy wszystkich ważnych zaliczeniach i egzaminach – pod koszulę ubrałem koszulkę Króla Polski i poszedłem się bronić. Jezus w Swoim Miłosierdziu nawet tak pokierował, że byłem pierwszy z nas wszystkich. Obrona przebiegła bardzo dobrze. Przewodniczący komisji miał jedynie pewną wątpliwość dotyczącą sprawy, która z góry była założona, lecz natychmiast mój promotor zaczął mnie bronić.  Wszystko szybko się wyjaśniło i nie było żadnych zastrzeżeń. Obroniłem się na 5.0.
 
Co więcej, Pan Jezus tak pokierował, że na miesiąc przed obroną, pod kościołem zaczepił mnie pewien Pan, który poszukiwał osoby do pracy w biurze u mnie na wsi. Jak się okazało jest on prezesem tego zakładu. Już wtedy wiedziałem, że Pan Jezus sam się zatroszczył o to co mam dalej robić i gdzie mam iść, bo sam o tym w ogóle nie myślałem. Pomimo tego, że z takimi papierami jakie mam po tej uczelni, mógłbym iść gdziekolwiek bym chciał – nie chciałem i nie chcę. Wola Boża przyprowadziła mnie właśnie tu. Póki co jest to staż. Jak wiemy nie ma na nim zbyt wiele pieniędzy, ale dla mnie jest to ostatnia rzecz, na którą patrzę. Mój Pan jest stwórcą świata. Jeśli mam go w sercu – jestem najbogatszym ze wszystkich ludzi. Na co mi więc więcej? Skoro Pan Sam troszczy się i ubiera lilie polne i karmi dzikie zwierzęta, o cóż więc mam się bać ja – Jego stworzenie, które chce On obdarzyć życiem wiecznym? Bóg jest Miłością.
 
Kończąc, chciałbym dodać też o następującej sytuacji – bardzo spuchnęła bateria w moim telefonie i było niebezpieczne, aby dalej go używać. Jezus i tu szybko zaradził. Podarował mi On zupełnie niespodziewanie telefon firmowy w tej pracy, w której teraz jestem.
​

To wszystko co napisałem jest bladym cieniem tego co doświadczyłem od Pana Jezusa. Do nas należy jedynie ufać oraz prosić o wypełnienie Woli Bożej. Każdy jest powołany do świętości. Wystarczy powiedzieć Bogu "tak" i walczyć o to do końca.

Pozdrawiam szczególnie ludzi młodych, często zagubionych a poszukujących Woli Bożej. Ufajcie.
Jak śpiewamy w pieśni majówkowej „Już dzisiaj zależy od Polskiej młodzieży, następne tysiąc lat”. Jezus czeka na Was. Nie czekajcie na jutro, bo jutra może nie być.
​

Dzięki Bogu świadectwo w końcu udało się napisać, lecz nie zawiera ono prawie nic z tego wszystkiego co Pan Jezus w rzeczywistości sprawił za co Cię Panie Jezu z całego serca przepraszam.
Dziękuję Ci Panie Jezu za wszystko.
 
PS: Podczas pisania tego świadectwa, co chwilę stukały i pukały meble i okna w moim pokoju. Niech więc i to przyczyni się do większej chwały Bożej.
 
Z Panem Bogiem.

W. K.

​Niech będzie pochwalony Pan Bóg w Trójcy Przenajświętszej i Matka Boża.
​
Chciałam podzielić się kilkoma świadectwami na chwałę Bożą.
Sytuacja z moim zębem (jedynką) była bardzo ciężka. Okazało się, że był przedtem źle przeleczony kanałowo, pojawiła się przez to sporej wielkości zmiana nad nim, a żeby go uratować trzeba było przecisnąć się przez bardzo wąskie miejsce w środku niego.
Miałam dwie konsultacje dentystyczne, jeden dentysta stwierdził, że lepiej usunąć zęba i wstawić tam implant, a drugi postarałby się go uratować. Wybrałam drugiego dentystę. Przed tą wizytą pomodliłam się koronką do Chrystusa Króla Polski, prosiłam by ten ząb został uratowany i powierzyłam Bogu cały ten zabieg. Podczas zabiegu udało się przejść przez tamto miejsce i szanse na uratowanie tego zęba bardzo się zwiększyły, za co jestem ogromnie wdzięczna. Sam dentysta wykonujący ten zabieg był zaskoczony, że tak szybko i łatwo to poszło, aż powiedział „Chwała Bogu”. 
Dodatkowo Pan Bóg nie raz wysłuchał przez tę Koronkę moje prośby o zdanie egzaminów z przedmiotu, który sprawiał mi największe trudności.
Wysłuchana została również moja mama. Jechała autobusem z moim bratem, który kupił bilet przez aplikację w telefonie. Nagle pojawili się kontrolerzy biletów, a bratu w tym samym momencie rozładował się telefon. Gdy podeszli już o krok od niego
mama w myślach prosiła Pana Jezusa Chrystusa Króla Polski o pomoc. Wyszło tak, że wszyscy mieli sprawdzone bilety oprócz mojego brata, jakby stal się dla nich w tej chwili "niewidoczny ". 

Dziękujemy Ci Boże za wszystkie otrzymane łaski. Króluj nam Panie Jezu Chryste Królu Polski!

​Mariusz Wróblewski

​Niech będzie pochwalony Pan Bóg w Trójcy Przenajświętszej i Matka Boża, nasza Mama, Pani i Królowa.

Drodzy bracia i siostry w Panu naszym Jezusie Chrystusie Królu Polski i Wszechświata, pragnę podzielić się moim świadectwem. Piszę to świadectwo z natchnienia Ducha Świętego w Niedzielę Miłosierdzia Bożego na Chwałę Bożą i wzrost waszej wiary.
Większą część dnia spędzam na modlitwie, nie mam więc czasu w ciągu dnia na uprawianie sportu czy nawet dłuższe spacery. Dlatego potrzebowałem Cudu Bożego, żeby zrzucić trochę zbędnych kilogramów i ten cud się zdarzył.
W ciągu dwóch miesięcy schudłem ponad 10 kg, około 7 cm w pasie, ogólnie na całym ciele. Nie uprawiałem żadnego sportu jak już pisałem, ale modliłem się.
Chudłem w takim tempie, że Grzegorz zapytał Pana Jezusa czy czasami nie jestem chory. Pan Jezus odpowiedział, że nie jestem chory i że moje schudnięcie nie wynika z żadnej choroby. Pan Jezus powiedział, że wymodliłem to. Mówiłem pełnym wiary sercem do naszego kochanego Pana Boga jak bardzo chciałbym schudnąć i wrócić to wagi, w której czułem się najlepiej, i tak też się stało – mam dokładnie taką wagę o jaką prosiłem. Chwała Tobie Panie Boże Trójjedyny i Matko Boża. Dziękuję wszystkim Świętym Duszom w Niebie, którzy wstawialiście się za mną u Pana Boga.
Następstwem moich modlitw w tej sprawie, było to iż zacząłem spożywać mniejsze posiłki nie rezygnując z niczego, najadam się, ale nie do syta i nie przejadam się. Zjadam 3 posiłki dziennie i raczej nie dojadam pomiędzy posiłkami.
Tak więc widzicie kochani, że w każdej sprawie Pan Bóg pomoże, ale musi się to zgadzać z Jego Przenajświętszą Wolą i trzeba modlić się sercem i z wiarą, z wiarą że Pan Bóg może nam pomóc. Jak Pan Jezus mówi w Piśmie Świętym "twoja wiara cię uzdrowiła".

Kocham Cię Boże Ojcze Wszechmogący Stworzycielu Świata i Wszechświata.
Kocham Cię Panie Jezu Chryste Królu Polski i Wszechświata.
Kocham Cię Panie Boże Duchu Święty Ożywicielu i Uświęcicielu.
Kocham Cię Matko Boża Królowo Polski i Świata, Nieba i Ziemi.

Z Panem Bogiem drodzy bracia i siostry w Panu Naszym Jezusie Chrystusie.

M. R.

Niech będzie pochwalony Jezu Chrystus i Matka Boża.
Kochani chciałabym się z Wami podzielić moimi świadectwami, na chwałę Pana naszego Jezusa Chrystusa Króla Polski i Matki Bożej, Królowej Polski.
​
Nasz król i zbawiciel uwolnił mnie kila lat temu od mowy złego, a mianowicie od przeklinania. Ilekroć się denerwowałam, to rzucałam tzw. łaciną podwórkową. Aż strach było słuchać, wspominają najbliżsi. Zaczęło się to, gdy byłam nastolatką i tak trwało do wieku dorosłego. Na tamten czas byłam zagubiona. Trudno mi nawet określić, kiedy dokładnie zaczął się ten proces uwalniania od tego brzydkiego mówienia, ale chyba na krótko przed pojawieniem się PMB w moim życiu. Pewnego dnia Pan Jezus postawił na moje drodze kanał „W posłudze”. Pokierował mnie i zaczęłam brać udział w procesjach dziękczynno-uwielbieniowych do Pana Jezusa Chrystusa Króla Polski. Z czasem Pan Jezus dał łaskę i poznałam, że zaczynam się pilnować w słowach. Coraz częściej rozmyślałam jakie skutki przyniesie to co powiem.
Bogu niech będą dzięki za łaskę uwolnienia od przeklinania i ofiarowanie łaski zastanawiania się nad tym co mówię!

W zeszłym roku miałam do podjęcia trudną dla mnie decyzję. Stały przede mną dwie opcje do wyboru i choć skłaniałam się do tej dla milszej opcji, to bałam się, że popełnię błąd… że może trzeba iść w tę niemiłą opcję. Zawierzyłam to wtedy Matce Bożej poprzez Nowennę Trzech Zdrowaś Maryjo. Krótko po jej zaskoczeniu zauważyłam, że zaczęłam czuć ogromną niechęć do tej milszej dla mnie opcji. Nawet dostałam sygnały od najbliższych (były ze dwa jak nie więcej) i to nie były jakieś subtelne znaki, ale takie prawie że w twarz rzucone, że mam iść tą tzw. wstydliwą dla mnie drogą. Nie miałam już żadnych wątpliwości, że mam wybrać tę niemiłą opcję. I wiecie co kochani bracia i siostry? Ta niemiła opcja okazała się być najlepszą decyzją jaką mogłam podjąć. Teraz widzę, że to ukryta pycha by mnie zgubiła i zaszkodziła bardzo ważnej dla mnie osobie.
Kochana Maryjo, tak jak powiedział Grzegorz z Leszna, Ty jesteś naszą Mamą z Nieba.
Dziękuję, że się tak troszczysz o nas wszystkich. Dziękuję Ci najukochańsza Matko Boża, że uratowałaś nas przed tym strasznym błędem i jego tragicznymi następstwami.

Jakiś czas temu rozmawiałam z Grzegorzem przez telefon w pewnej sprawie. Podczas rozmowy mocno kaszlałam, a męczył mnie ten kaszel od dłuższego czasu (pozostałości po grypie lub mocnym przeziębieniu). Wtedy Grzegorz powiedział, że Pan Jezus mówi że mam pić syrop z babki lancetowatej. Postarałam się o taki syrop i w krótkim czasie kaszel przeszedł.
Dziękuję Ci Panie Jezu kochany za łaskę uzdrowienia! Teraz też wiem jaki syrop mam mieć w apteczce.

Mniej więcej w marcu zaczęłam mieć kłopot z kolanem. Było to bardzo nie fajne uczucie, ale z czasem rozeszło się to po kościach. Po czasie jednak znowu wróciło. Dni mijały, a to nie przechodziło. Martwiłam się, że czeka mnie wizyta u ortopedy, badania i rehabilitacja. I wszystko to będzie płatne, aby przyspieszyć sprawę. Martwiłam się czy wystarczy pieniędzy na to wszystko. Pomyślałam, że napisze do Grzegorza i poproszę, aby Panu Jezusowi przedstawili moją prośbą o uzdrowienie tego kolana, gdy będą się modlić za wszystkich Przymierzan proszących ich o modlitwę. Tak też zrobiłam. Jakiś czas temu poczułam, że to nieprzyjemne uczucie w kolanie, minęło i mogę normalnie chodzić.
Bądź pozdrowiony kochany Panie Jezu Chryste, Królu wiecznej chwały w Trójcy Przenajświętszej. Dziękuję za Twoją dobroć i wszystkie łaski! Łącznie z tymi, o których nie wiem.

Jestem wdzięczna braciom Wróblewskim za ich posługę.
Króluj nam Chryste, zawsze i wszędzie.

​Krzysztof z Leszna

​Niech będzie pochwalony Pan Bóg w Trójcy Przenajświętszej i Matka Boża.
Chcę się podzielić z Wami moim świadectwem jak Pan Bóg zadziałał w ostatnim czasie w moim życiu. Jestem w podeszłym wieku i mam problem ze słuchem. W związku z czym poprosiłem Pana Jezusa za pośrednictwem Grzegorza o uzdrowienie mojego słuchu.
Otrzymałem odpowiedź, że mam się otworzyć na wolę Bożą.
Po modlitwach przed Najświętszym Sakramentem i Litanią do Przenajświętszego Serca Pana Jezusa, słuch się niewiele poprawił. Otrzymałem od Pana Boga natomiast inną łaskę, a mianowicie od pewnego czasu nie puchną mi nogi, a miałem z tym problem od około dwóch lat.

Nasi Święci Patronowie też mi pomogli.
Urodziłem się 19 marca, a więc w Święto Św. Józefa i właśnie w tym roku w tym dniu mieliśmy procesję Dziekczynno-Uwielbieniową do Pana Jezusa Chrystusa Króla Polski i jak zawsze po procesji wyjeżdżam samochodem do domu. W tym dniu jednak po włączeniu i ruszeniu samochodem usłyszałem jakieś tarcie. Nie wiedziałem co się dzieje. Kilka razy ruszyłem samochodem do przodu i do tyłu i w pewnym momencie usłyszałem głośny trzask i złamał się wahacz przedniego koła. Nawet nie mogę myśleć, co by było gdyby to się wydarzyło w czasie podróży do domu.
Wiem, że przez wstawiennictwo moich Świętych Patronów Józefa i Krzysztofa nie doszło do groźnego wypadku. 

Chcę jeszcze nadmienić, że choruję na schorzenia urologiczne i w związku z tym mam badania kontrolne raz na rok.
W grudniu zeszłego roku podczas badania lekarskiego USG pęcherza lekarz znalazł coś w pęcherzu co nie powinno tam być. W związku z tym otrzymałem skierowanie na cystoskopie pęcherza. Badanie wykonano dnia 3 kwietnia tego roku. Po wykonaniu badania lekarz poinformował mnie, że już nie ma tego czegoś w pęcherzu i dodał, że nie ma nowotworu. To badanie zawierzyłem Panu Bogu w modlitwie i w Eucharystii. Należy zawsze ufać Panu Bogu, a nie wątpić. Każda modlitwa jest wysłuchana przez Pana Boga choć nie zawsze otrzymujemy, to o co prosimy. Pan Bóg wie najlepiej czego nam potrzeba. Otrzymałem wiele łask od Pana Boga, za co jestem bardzo wdzięczny i niech będzie uwielbiony Pan Bóg w Trójcy Przenajświętszej i Matka Boża.
​
Pozdrawiam siostry i braci w Chrystusie.

Marcin

​Niech będzie Pochwalony Pan Bóg w Trójcy Przenajświętszej i Matka Boża. 
Chciałbym podzielić się świadectwem, którego doświadczyłem w ten piątek. 
Od moich Braci, osób Bożych dostałem w czwartek wieczorem wiadomość, że wyślą mi przesyłkę z wyrobami własnymi, abym sobie spróbował, z miejsca które wskazał Pan Jezus. Z uwagi, że produkty były świeże liczył się czas dostawy, i aby nie generować dodatkowych kosztów Duch Święty podsunął rozwiązanie tzw. przesyłki konduktorskiej – dzisiaj nadajesz, za parę godzin odbierasz. 
Od rana dostałem dziwne boleści brzucha, zastanawiałem się nawet czy nie wrócić domu. Osoba, która nadawała przesyłkę u siebie też napotkała na problemy, chociaż wcześniej opisała przesyłkę zgodnie z instrukcją, wiadomo o co chodziło... Pomodliłem się koronką do Pana Jezusa Chrystusa Króla Polski, poprosiłem o pomoc, żeby pomógł mi odebrać paczkę bez problemu. Udałem się na dworzec PKP (chciałem dodać, że wcześniej nie odbierałem takich przesyłek, więc nie wiedziałem co i jak, poza tym czas trzeba to zrobić w miarę szybko, pociąg stoi tylko chwilę i odjeżdża), idąc w stronę peronu nagle pojawił się obok mnie człowiek w kurtce z napisem PKP, zaczęliśmy rozmawiać i mówi, że też czeka na ten pociąg i bardzo chętnie mi pomoże :)
Paczkę odebrałem i od razu wszystkie boleści odeszły.
Z całego serca dziękuję Ci Panie Jezu, że tak pokierowałeś tym wszystkim od samego początku, za wspaniałe wyroby wszystko świeżutkie i bardzo, bardzo smaczne – uczta dla podniebienia. 

Króluj nam Chryste, zawsze i wszędzie!!!
Z Panem Bogiem.

Natalia B.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus Król Polski i Matka Boża.
Chciałam się podzielić dwoma świadectwami. Moj syn prawie nie widział na jedno oko. Okulista wysłał nas do neurologa i na rezonans głowy. Postanowiłam zamówić Mszę Świętą u ojca Łukasza Prausa i stał się cud – syn widzi na oko i nie ma żadnych problemów neurologicznych.
​
W lutym 2024 roku szwagier miał poważny wypadek, spadł z wysokości kilku metrów. Zrobił się krwiak, w każdej chwili mógł pęknąć. Również postanowiłam zamówić Mszę Świętą u ojca Łukasza. Okazało się, że krwiak się wchłonął. Obyło się bez operacji i wszystko dobrze się skończyło. 
Pan Jezus poprzez posługę o. Łukasza dokonał cudu. 
​
Bądź uwielbiona Trójco Przenajświętsza i Matka Boża. ​

Maria

Niech pochwalony Pan Bóg w Trójcy Przenajświętszej i Matka Boża Królowa Polski. 
Chciałam się podzielić świadectwem, którego doświadczył mój mąż. Wychodziłam na Procesję Dziekczynno-Uwielbieniową do Pana Jezusa Chrystusa Króla Polski, mąż był zdrowy, wracając do domu po Procesji mąż nie mógł stanąć na nogi. Pomodliłam się z mężem częścią chwalebną na Różańcu i Koronką do Pana Jezusa Króla Polski, prosząc o zdrowie. Nie moja wola, ale Twoja Panie Jezu niech będzie. Po modlitwie mąż wstał i małymi kroczkami przesuwał nogi. Zadzwoniłam do Grzegorza, poprosiłam o modlitwę za męża. Pan Jezus wysłuchał modlitwy i mąż odzyskał siły w nogach, są sprawne i chodzi. 
​

Chwała Tobie Panie. Dziękuję Ci Panie Jezu Królu Polski i Matko Boża Królowa Polski za wszystkie łaski otrzymane.
​Bogu Niech Będą Dzięki. 

Remigiusz K.

Niech będzie pochwalony i uwielbiony Pan Bóg w Trójcy Przenajświętszej i Matka Boża nasza ukochana Mama, Pani i Królowa.
Drodzy bracia i siostry w Chrystusie Panu, pragnę podzielić się z wami świadectwem na Chwałę Bożą, dotyczącym uzdrowienia mojego ojca chrzestnego przez naszego ukochanego Pana Jezusa Chrystusa Króla Polski i Wszechświata, które miało miejsce około trzech lat temu. 

Któregoś dnia we wspomnianym okresie czasu dowiedziałem się, że mój ojciec chrzestny trafił do szpitala z podejrzeniem niewydolności nerek i jego stan był bardzo ciężki. Z późniejszych informacji przekazanych mi przez ciocię wynikało, że może w każdej chwili umrzeć, a lekarze nie dawali mu już nadziei, gdyż nerki przestały pracować. Wówczas z natchnienia Bożego zacząłem się modlić koronką do Pana Jezusa Chrystusa Króla Polski, którą nasz ukochany Król i Bóg przekazał przez naszego najdroższego proroka Grzegorza z Leszna, o uzdrowienie mojego chrzestnego. Przez okres jego pobytu w szpitalu, gdyż był w śpiączce, modliłem się, jak również została odprawiona Msza św. w tej intencji, trwało to jakiś czas.
W pewnym momencie chrzestny przebudził się i zaczął dość szybko wracać do zdrowia, lekarze byli bardzo zdumieni tym faktem i stwierdzili, że chyba to cud że się wybudził i żyje. Oczywiście to nasz ukochany Pan Jezus Chrystus Król Polski i Wszechświata wysłuchał prośby nędznego grzesznika i uczynił cud uzdrawiając mojego ojca chrzestnego. 
​
Z całego serca dziękuję Panu Jezusowi Chrystusowi Królowi Polski i Wszechświata i Matce Bożej za tak wiele cudów i łask w życiu moim i mojej rodziny. Trwajmy zjednoczeni na modlitwie drodzy bracia i siostry, szczególnie wokół wspaniałego dzieła Bożego jakim jest Przymierze Miłości Bożej dane nam na te czasy w przepotężnym Miłosierdziu Bożym przez Boga Ojca w Trójcy Jedynego i Matkę Bożą. 

Z Panem Bogiem. ​

Piotrek

​Niech będzie pochwalony Pan Bóg w Trójcy Przenajświętszej i Matka Boża
Chciałbym podzielić się pewnym świadectwem ku większej Chwale Bożej.

W listopadzie 2020 roku moja mama poważnie zachorowała na covidowe zapalenie płuc. Przez około tydzień była w domu, gdzie coraz bardziej upadała na zdrowiu aż w końcu było na tyle źle, że musieliśmy zadzwonić na pogotowie, bo mama udusiłaby się następnej nocy. Było to dokładnie 10 listopada 2020, gdy została zabrana do szpitala. Przez kilka kolejnych dni stan mamy znacznie się pogorszył, ponieważ leżała na łóżku "desce" na korytarzu, w oczekiwaniu na wynik "testu" covidowego, bo bez niego nie mogła być umieszczona na odpowiedniej sali. Testy jak wiemy były loterią. W ciągu jednego dnia mama miała robione 4 testy, bo cały czas wychodziły raz dodatnie, raz ujemne. To oczekiwanie i brak opieki nad mamą doprowadziły ją do bardzo poważnego stanu. Na 5 dni spędzonych w szpitalu, mama zadzwoniła 2 razy i rozmowa trwała kilka sekund. Mama była tak strasznie słaba, że udawało się jej raptem powiedzieć, że jeszcze żyje. Wydawało się, że lada chwila wyzionie ducha. 
Moja rodzina była zrozpaczona, tata załamany, siostra się wręcz kończyła... a ja? Do dziś tego nie rozumiem. Miałem pokój w sercu, mimo że na zewnątrz mogło się to nie wydawać. Jakoś wierzyłem, że będzie dobrze. Wierzyłem, że jak Bóg dał chorobę to i Bóg ją zabierze jeśli zechce.
​
15 listopada 2020 w niedzielę dostaliśmy informacje, że mama jest w stanie krytycznym. Około 11.30 zadzwoniła do nas na około 20-30 sekund (dłużej nie była w stanie rozmawiać, bo była tak strasznie słaba) aby się z nami pożegnać, bo nie było nadziei. Niedługo po tym zacząłem przeglądać jakieś stare zdjęcia z mamą i pamiętam, że wtedy faktycznie pierwszy raz zapłakałem.
Niedługo potem siostra mojego taty powiedziała mi, abyśmy zaczęli nowennę do św. Rity - patronki od spraw trudnych i beznadziejnych. Tak też zrobiliśmy. Po południu ja, mój tata i siostra wspólnie uklękliśmy i rozpoczęliśmy razem nowennę do św. Rity przyzywając też św. Jana Pawła II. I stała się tu rzecz niezwykła. W momencie żegnania się, po zakończeniu odmawiania pierwszego dnia nowenny, nagłe rozległ się dzwonek telefonu. Zadzwonili ze szpitala i powiedzieli, że stan zdrowia nagle się poprawił. To był przełomowy moment, od tego wszystko ruszyło gwałtownie do przodu. 
17 listopada odbyła się pierwsza Msza Święta za mamę, 17/18 listopada w nocy mama otrzymała osocze. Przy tym pragnę dodać z opowiadań mamy, że przy każdej kropelce osocza, które było mamie podawane, czuła jak wstępowały w nią siły życiowe. 
19 listopada mama była w stanie rozmawiać już przez telefon nawet 20 minut. O godzinie 18.00 odbyły się w dwóch kościołach jednocześnie Msze Święte za mamę.

Mama spędziła w szpitalu łącznie 3 tygodnie. Z tego co pamiętam to zmówiliśmy w tym czasie 3 nowenny do św. Rity. Gdy się jedna kończyła, od następnego dnia zaczynaliśmy kolejną i tak 3 razy. Koło 30 listopada mama wróciła do domu i dokończyła razem z nami odmawianie tej trzeciej nowenny :))

Dziękuję Ci Jezu. Ile razy o tym myślę, tyle razy nie mogę się nadziwić. Dziękuję Ci Jezu, że byłeś wtedy tak blisko jak nigdy wcześniej, dziękuję Ci za ten dziwny pokój serca jakiego nigdy wcześniej nie miałem jak właśnie w tamtym czasie. Dziękuję Ci Jezu za to, że uratowałeś mnie z wielkiej hańby wśród ludzi w sprawie Tobie wiadomej. 
Dziękuję także wszystkim, którzy zanosili w tamtym czasie modlitwy do Nieba za moją mamą, a szczególnie istniejącej wówczas grupie PMB na Wire :)) no i wreszcie dziękuję Tobie św. Rito, która przybyłaś natychmiast, gdy tylko Cię wezwaliśmy i w piorunujący sposób wyprosiłaś to, o co prosiliśmy. To był prawdziwy cud i do dziś nawet sami lekarze tak twierdzą.

​M. Z.

​Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus Król Polski i Matka Boża Królowa Polski!!!
Chciałam się podzielić przepięknym według mnie świadectwem, przynajmniej dla mnie jest to co Pan Bóg pozwolił mi zobaczyć, mogę to nazwać „oczami duszy”. Początkowo chciałam to zostawić tylko dla siebie, gdyż nie mam żadnego potwierdzenia u osób, do których mam zaufanie. I to co widziałam też trudno opisać słowami, ale spróbuję na chwałę Bożą. 

Była to sobota 20 lipca, tuż po I rocznicy Intronizacji Serca Pana Jezusa, kiedy przyjęłam Szkaplerz Serca Jezusowego. O godzinie 12, jak w każdą sobotę rozpoczęliśmy procesję. Po części, gdzie skończyliśmy śpiewać, rozpoczęliśmy drugą część modlitewną. Był to bardzo gorący i bezwietrzny dzień, zauważyłam, że grupa wyjątkowo cichutko się modli, jest kilka osób starszych, więc wiadomo było im trudniej. Pomyślałam sobie, że pogoda zrobiła swoje i mocno skupiłam się na modlitwie. Za chwilę dostałam, tak jakby z góry taką rześkość i siłę, że modliłam się z dużą łatwością i zapałem. Poczułam to wyraźnie tak jakbym to otrzymała – tak jak się otrzymuje prezent. 
W pewnym momencie zobaczyłam, jak z każdego brzegu Krzyża, od samej ziemi, przy którym się modlimy, wybija z wielką siłą źródło wody – czyli były to cztery źródła wody, które z ogromną siłą wybijają bardzo wysoko ponad drzewa, które nas otaczają, ponad miasto i wracają w postaci kropli, które zraszają pobliskie okolice, nie robiąc tym nikomu krzywdy. Widziałam wodę, która miała kolor światła, lazur i bił od niej chłód, który był tak potrzebny w tym dniu. Próbowałam ogarnąć to moją głową co się właściwie dzieje wokół mnie, spojrzałam na ludzi klęczących wokół mnie, ale nic się nie działo takiego, aby to kogoś jeszcze zainteresowało. Dotarło do mnie, że dzieje się coś co widzę tylko ja, a tak mi było szkoda, że nie można na ten temat z nikim później porozmawiać. Był to obraz, który był żywy, działo się to tak jakby na obrazie tego na co patrzyłam. 
​
Po kilku miesiącach takiego przemyślenia uważam, że dane mi było chyba widzieć obraz żywej wody i tego jakie płyną łaski z modlitwy na procesjach w całej Polsce. 

Króluj nam Panie Jezu Chryste Królu Polski!!!
M. Z. Dąbrówka W. - Rozalia

​M. Z.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus Król Polski i Matka Boża Królowa Polski. 

15 grudnia byłam z mamą i siostrą na cmentarzu u mojego śp. taty. Widząc uschnięte kwiaty poszłam je wyrzucić do pobliskiego kosza i następnie wracając w kierunku rodziny stanęłam na śliski kafelek, ale przysypaną śniegiem przy jednym z grobowców. Poślizgnęłam się tak szybko i z całej siły, że padłam całym ciężarem prawej strony ciała na krawędź grobowca – tak, że na chwilę straciłam przytomność i tylko pamiętam słowa, kiedy zapytałam Pana Jezusa „czy to już naprawdę teraz?” Miałam na myśli, że chyba tak nieszczęśliwie upadłam, że straciłam życie. Minął jakiś nieokreślony czas, aż zrozumiałam, że chyba jednak żyję – ponieważ próbuję złapać oddech i z wielkim wysiłkiem go łapałam. Wówczas strasznie bolała mnie cała ręka, brzuch w okolicy wątroby, mostek i żebra po prawej stronie. Byłam święcie przekonana, że w najlepszym przypadku jestem gdzieś połamana. Gdy moja siostra się zorientowała, że nie ma mnie zbyt długo zaczęła mnie szukać i podbiegły do mnie z mamą, ale nie byłam w stanie się sama podnieść. Chciały też wezwać pogotowie na cmentarz, ale jest on ogromny, przypomina bardziej park i ciężko byłoby nas znaleźć, postanowiłyśmy udać się do szpitala. 
Niestety był to błąd, ponieważ przesyłali nas do kolejnych szpitali. W między czasie modliłyśmy się do Pana Jezusa Chrystusa Króla Polski o pomoc, a przede wszystkim o to, abym nie miała pękniętego jakiegoś wewnętrznego narządu. Czekając na tomografię poprosiłam także o wparcie modlitwę grupę, z którą od ponad 3 lat robimy regularnie procesje. Przed tomografią kazano mi ściągnąć dwa szkaplerze na srebrnym łańcuszku co też zrobiłam. Niemniej jednak na I rocznicę Intronizacji Serca Pana Jezusa założyłam jeszcze materiałowy szkaplerz Serca Jezusowego, który mogłam wziąć do ręki podczas tomografii i dzięki temu czułam cały czas opiekę Pana Jezusa. Wynik badania wszystkich bardzo zaskoczył, zwłaszcza lekarza, ponieważ się okazało, że nie mam absolutnie nic pękniętego i nawet jednego złamanego żebra. 

Chciałam Ci tak bardzo Panie Jezu podziękować za taką opiekę. Mam wprawdzie bardzo mocno poobijane żebra, co wiąże się wiadomo z dużym bólem, ale jestem także szczęśliwa i wdzięczna za modlitwę osób, które mnie obejmują nią codziennie. Chcę także podziękować za modlitwę grupie, która podjęła także modlitwę. 
Ta sytuacja pokazała mi, że nawet będąc osobą bardzo sprawną, w każdej chwili może dojść do takiej sytuacji, gdzie musimy być zawsze przygotowani, zwłaszcza duchowo.
Króluj nam Panie Jezu Chryste Królu Polski!!! – Totus Tuus na wieczność.

Twoja na zawsze wdzięczna M. Z. z Dąbrówki W. Rozalii
Świadectwa z lat ubiegłych:
2024  |  2023  |  2021-2022
​Przymierze Miłości Bożej dla Jezusa Chrystusa Króla Polski
przymierzemilosci.pl​
​[email protected]

Dzisiaj:

Grupy modlitewne

  • Róże różańcowe
  • Czciciele DSM
  • Pasyjna
  • Ekspiacyjna
  • Chrzciciele

Dzieła związane

  • Peregrynacja
  • Procesje

Więcej

  • Posługujący
  • YouTube
  • W Posłudze

​Przymierze Miłości Bożej © 2020-

  • Główna
  • Intronizacja
  • Grupy modlitewne
  • Blog
    • Aktualności
    • Przekazy z Nieba
  • Świadectwa
  • Spis treści